Podczas Powstania Wielkopolskiego sporo działo się w powietrzu. Samoloty nie miały co prawda kluczowego znaczenia w toczących się walkach, ale były ważnym elementem strategii. Skąd jednak Powstańcy mieli flotę i pilotów do jej obsługi? Skąd paliwo w czasach kryzysu? O tym wszystkim opowiada historyk, doktor Mariusz Niestrawski.
Uzbrojenie podczas Powstania było specyficzne. Powstanie Wielkopolskie, jak każdy taki zryw zaczął się od tego, że w bój poszli ludzie z tym, co mieli w domach.
Czym dokładnie walczyli Powstańcy Wielkopolscy?
Musimy pamiętać, że duża ich część, to dawni żołnierze amii niemieckiej, którzy na skutek jej rozpadu często wracali do domów z bronią w ręku. Nie zawsze oficjalnie. To oczywiście dotyczy tych, którzy zdezerterowali. W pierwszym okresie Powstania, do walki ruszyły różnego typu oddziały tworzone oddolnie, gdzie korzystano na przykład z broni myśliwskiej. Ten etap zrywu dość szybko się zakończył i formacje powstańcze zostały uporządkowane. Wykorzystywano tam najłatwiej dostępną broń – niemiecką. Dokładnie taką, jaką miały oddziały niemieckie podczas pierwszej wojny światowej.
Na pewno jednak łatwiej było zdobyć broń, niż samoloty.
Tutaj oczywiście też znajdujemy ciekawe epizody Powstania, jak choćby historię Antoniego Bartkowiaka, który uprowadził samolot z niemieckiej bazy lotniczej w Bydgoszczy i przeleciał nim w okolice Gniezna. Jednak umówmy się, że zdecydowana większość samolotów, to zdobycz z hali sterowcowej w podpoznańskich wówczas Winiarach i z Lotniska Ławica.
Jak wiele samolotów przejęli w ten sposób Powstańcy? Mogłoby się wydawać, że zaledwie kilka sztuk.
Kiedy w powietrze wzbiły się pierwsze maszyny, nikt nie traktował ich jako narzędzi do walki. Musiało minąć 8 lat, by zauważono militarne możliwości samolotów. Przed pierwszą wojną światową nastąpił znaczący rozwój lotnictwa wojskowego. Najpierw we Francji, później także w Niemczech. Jeszcze przed 1914 rokiem Niemcy utworzyli kilka lotnisk w różnych częściach kraju. Jednym z takich obiektów była Ławica, otwarta uroczyście w sierpniu 1913 roku. Oprócz oddziałów lotniczych wykorzystywanych do walk przez cały czas szkolono tam pilotów. Trzeba pamiętać, że żeby szkolenia mogły się odbywać, musiała zapewniona zostać odpowiednia infrastruktura. Szkolono tam zarówno personel powietrzny, jak i naziemny, czyli na przykład obsługę i mechaników. To właśnie samoloty szkoleniowe były od razu gotowe do lotów, po zdobyciu Ławicy 6 stycznia.
A hala sterowcowa na Winiarach?
Dziś to już osiedle Winogrady, gdzie można znaleźć pozostałości po tym budynku. Miejsce to zwane było halą Zeppelinów, czyli najpopularniejszych wówczas sterowców. Zresztą Niemcy bardzo długo wierzyli w ich potęgę. Uważali, że jest to znakomite narzędzie rozpoznania i mogą również służyć do bombardowań. Pierwsza wojna światowa zweryfikowała te założenia. Okazało się, że sterowce są nieprzydatne, mogą działać tylko w nocy, a do tego są bardzo łatwym celem. W związku z tym wszystkie wycofywano.
Co działo się w tym czasie w hali?
Żeby nie stała pusta utworzono tam magazyn różnego rodzaju samolotów, silników zapasowych i części zamiennych. Szacuje się, że na przełomie 1918/1919 roku znajdowało się tam około 400 płatowców.
Sporo…
Było ich dużo, ale ilość w tym przypadku nie zawsze przekładała się na jakość. W hali w Winiarach znajdowało się też kilkadziesiąt silników, do tego uzbrojenie, broń pokładowa, bomby. Jednak trzeba pamiętać, dlaczego znalazły się one w hali Zeppelinów. Niemcy pod koniec pierwszej wojny światowej ulegali potędze państw Ententy i mieli naprawdę dużo strat. Do tego niemieckie samoloty niekoniecznie były najlepsze na świecie. Tych naprawdę dobrych było niewiele. Magazynowanie najwartościowszych w hali Zeppelina byłoby marnotrawstwem. Najlepsze samoloty Niemcy trzymali na froncie zachodnim.
Można powiedzieć, że w hali był przechowywany w dużej części złom?
To chyba zbyt duże słowo, ale faktycznie były to samoloty już przestarzałe, jak Albatros B.II. Były tam samoloty z 1915 roku, czyli z początku pierwszej wojny, nieprzystosowane do prowadzenia walki w realiach 1918, czy 19 roku.
Dziś raczej można powiedzieć, że samolot, który ma 3 lata, to „nówka”.
Trochę się od tego czasu pozmieniało, ale wojny zawsze są akceleratorem rozwoju technicznego. Oczywiście w hali znajdowały się też wartościowe egzemplarze, na przykład wywiadowcze LVG C.V., DFW, przy czym należy dodać, że nie stanowiły one większości zdobyczy Powstańców. Mało tego, w hali było też trochę samolotów, które Niemcom niekoniecznie się udały. Były Rumplery, które krytykowano za to, że były niebezpieczne dla pilotów. Z perspektywy niemieckiej samoloty zmagazynowane w Winiarach były trudne do użytku, ale z perspektywy Powstańców Wielkopolskich dało się tam coś znaleźć i wykorzystać.
A skąd brano wówczas lotnicze paliwo?
To bardziej skomplikowana historia. Państwa centralne, w tym Niemcy, cierpiały na kryzys paliwowy. Oczywiście armia nie była tak paliwożerna, jak w czasie II wojny światowej, ale dostęp do produktów ropopochodnych był trudny. Również w Poznaniu benzyny lotniczej było stosunkowo niewiele. Żeby uzyskać potrzebne paliwo, trzeba było dogadać się z Polakami na terenie pozostałych zaborów. I tak, za pośrednictwem Warszawy uzyskiwano benzynę lotniczą z Galicji i zagłębia borysławskiego. Z Wielkopolski wysyłano na wschód samoloty i bomby lotnicze, a w to miejsce otrzymywano benzynę. Była to dość skomplikowana operacja, ale jak widać logistycznie udawało się ją udźwignąć.
Mówiąc o lotnictwie w Poznaniu pojawia się temat Fokker D.VII.
Te maszyny urastają do wręcz legendarnych. Rzeczywistość jest o wiele bardziej brutalna, bo zdobyto ich zaledwie parę egzemplarzy, a udało się uruchomić dwie sztuki. Trzecia pozostała jako trofeum lub egzemplarz do nauki dla mechaników. Mit Fokkerów to trochę późniejsza historia. Zapisały piękną kartę historii w czasie obrony Lwowa przed Armią Czerwoną w sierpniu 1920 roku. Ponieważ były one tak dobre, w 1920 Wielkopolanie starali się je kupować od Niemców. Ciekawe było to, że z jednej strony naprzeciw siebie stoją dwie armie, które do siebie strzelają, a z drugiej strony niemieccy fabrykanci nie mieli żadnego problemu z tym, żeby sprzedawać Powstańcom te wartościowe maszyny. Doskonale zdawali sobie sprawę, że przyjdzie czas po traktacie pokojowym, w którym nie będą mogli posiadać lotnictwa. Zainteresowanie Polaków, było dla nich ostatnią okazją, by na samolotach zarobić.
Jak Powstańcy wykorzystywali zdobyte samoloty?
Lotnisko Ławica zdobyto 6 stycznia, pierwsze loty polskich pilotów to 7 stycznia. Do tego czasu Poznań był już całkowicie oczyszczony z żołnierzy niemieckich. Toczyły się walki graniczne i tam też nie używano samolotów w charakterze szturmowym. Lotnictwo służyło raczej do odnajdowania większych oddziałów niemieckich poza linią frontu.
A transport?
Sporadycznie przerzucano żołnierzy lub transportowano w ten sposób kogoś ważnego, zazwyczaj do Warszawy. Zdobycie Ławicy i loty nad Wielkopolską dały efekt psychologiczny. Świadczy o tym choćby fakt, jak wielkim echem odbiły się loty samolotów nad Poznaniem 7 stycznia. Samoloty nie były więc wielkim wsparciem militarnym, ale fakt, że to polskie samoloty, w narodowej służbie pojawiły się nad miastem miało dla ludzi ogromne znaczenie. Przed zajęciem Ławicy dość popularna była plotka mówiąca o tym, że w każdej chwili może nastąpić bombardowanie Poznania. W momencie, w którym lotnisko Ławica zostało zajęte można było odetchnąć z ulgą.
Skąd ludzie wiedzieli, że samoloty latające nad Poznaniem są polskie? Kiedy je przemalowywano? Powstańcy w ekspresowym tempie przemalowywali krzyże niemieckie na polską szachownicę. Wieść gminna niesie, że doskonale się te maltańskie krzyże przerabiało. Są też bardzo ciekawe zdjęcia z tego okresu, z wnętrz hangarów i warsztatów, gdzie widać samoloty jeszcze z niemieckimi krzyżami na ogonie, a na skrzydłach już w trakcie zmiany.
Kim byli piloci?
Była to grupa ciesząca się dużą popularnością. Nawet mechanicy byli dla ludzi wyjątkowi. Jeśli ktoś miał możliwość wprowadzenia cywilów na lotnisko, to urastał w do roli – dzisiaj powiedzielibyśmy – gwiazdy. Piloci byli też na bieżąco szkoleni. Nad Poznaniem odbywały się loty szkoleniowe. Czasem przy okazji tych lotów były wykonywane zdjęcia, co dziś ma ogromne znaczenie dokumentacyjne.
ROZMAWIAŁA: Anna Skoczek
Na pierwszym zdjęciu: Lotnisko Ławica, prawdopodobnie w latach 20. XX w. Fot. ze zbiorów Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie.
Na drugim zdjęciu: Lotnisko Ławica, prawdopodobnie w latach 20. XX w. Fot. ze zbiorów Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie.
Na trzecim zdjęciu: Lotnisko Ławica, prawdopodobnie w latach 20. XX w. Fot. ze zbiorów Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie.
Na czwartym zdjęciu: Lotnisko Ławica, prawdopodobnie w latach 20. XX w. Fot. ze zbiorów Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie.
Na piątym zdjęciu: Wnętrze hangaru lotniczego w Ławicy pod Poznaniem. Na pierwszym planie samolot Halberstadt Cl.II. Fot. ze zbiorów Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie.
Na szóstym zdjęciu: Samolot Rumpler C.I na lotnisku Ławica. Fot. ze zbiorów Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie.
Na siódmym zdjęciu: Wnętrze hali sterowcowej w Winiarach pod Poznaniem. Fotografia z 1920 roku. Fot. ze zbiorów Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie.
Na zdjęciu ósmym: Personel 2. Wielkopolskiej Eskadry Lotniczej. W środku dowódca eskadry por. pil. Edmund Norwid-Kudło. Fot. ze zbiorów Muzeum Narodowego w Poznaniu.
Na zdjęciu dziewiątym: Samolot LVG C.V na lotnisku Ławica. Fot. ze zbiorów Muzeum Narodowego w Poznaniu.
Na zdjęciu dziesiątym: Wnętrze hangarów na lotnisku Ławica. Zwracają uwagę jeszcze nie zamalowane niemieckie oznaki przynależności państwowej – krzyże żelazne. Fot. ze zbiorów Muzeum Narodowego w Poznaniu.