Jak zdobyliśmy Prezydium, jako luzak natychmiast pobiegłem z druhami na Dworzec Główny, by udaremnić Niemcom przysłanie posiłków. Kiedyśmy przyszli, akurat wjechał pruski pociąg. Powitały go stojące wzdłuż peronów gotowe do strzału polskie kulomioty.
Po krótkich negocjacjach padła komenda „Waffen raus!” i z okien pociągu zaczęły sypać się karabiny. Parowóz zaopatrzono w wodę i opał, żołnierzy w chleb i marmoladę, i odesłano rozbrojonych skąd przyjechali. Z czasem Niemcom odechciało się zaopatrywać nas w broń i pociągi przestały przybywać.