Naprzeciw dworca w kuchni żołnierskiej „Ognisko dla żołnierzy polskich”, co w listopadzie powstała, spotkałem łącznika od wachmistrza (feldfebla) Jana Przybeckiego, co właśnie opowiadał jak dyrekcję poczty powstańcy zdobyli. A było tak: Przybecki podzielił swoich ludzi na 2 grupy – umundurowanych i cywilów. Tym pierwszym przydzielił broń długą i po 20 naboi.
Poszli w miasto jako 4 Kompania Bezpieczeństwa w sile 80-90 chłopa. I taką dał im instrukcyje: zachować spokój i karność. Być na wszystko gotowym, 5 naboi w magazynku. Rozmawiać po niemiecku, aby zmylić czujność Niemców.
Przy budynku dyrekcji poczty czoło kampanii otrzymało silny ogień z okien na strychu. Strzelał kulomiot i karabiny. Trzech naszych leżało na chodniku. Rannych cywile w domach opatrywali. Prochu nasi nie żałowali i pocztę zdobyli.
By zamknąć drogę dywersji niemieckiej, zwolniono z urzędu wszystkie Niemki, a na posterunku pozostawiono jedynie 3 Polki, które ofiarnie dzień i noc pełniły służbę przy telefonach.