Około godz. 17.00 ulicą Berlińską (dziś 27 Grudnia) przed Prezydium Policji (skrzyżowanie z ul. 3 maja) maszeruje – śpiewając pieśni patriotyczne – II Kompania Służby Straży i Bezpieczeństwa.
Niemcy od razu zamykają bramę do Prezydium. Cisza jak makiem zasiał.
W tej ciszy ktoś biegnie od strony ul. Teatralnej tuż przed frontem budynku policji do leżącego żołnierza: – Nie strzelać! Nicht schiessen! – krzyczy. Podbiegają i inni do rannego. Nogajowie, Walek, Stach Dąbrowski, Władek Tarczyński i jeszcze kilku przenosi go do bramy na Rycerskiej 2, a potem do biura firmy „Mercedes” na pierwszym piętrze.
Ratajczak w oczach słabnie i o księdza Antoniego Chilomera prosi z pobliskiego kościoła św. Marcina. Jest i doktor Pawlicki, który stwierdziwszy postrzał w brzuch i stan ciężki żąda przewiezienia rannego do Głównego Szpitala Wojskowego, gdzie – jak się potem dowiedziałem – o życie Ratajczaka walczył doktor Kazimierz Nowakowski, zacny lekarz i patrjota polski.
Nieszczęście się stało, że operacja życia naszego druha nie uratowała. Walkę o Prezydium Policji toczyliśmy jeszcze parę godzin, aż w końcu Niemcy się poddali.
Dołącz do nas